2007/09/29

Ostatnie dni wakacji


Wakacje się kończą, a na moim blogu ciągle pusto. Już w poniedziałek zaczną się zajęcia, a z nimi cały ten zgiełk: mnóstwo biegania, załatwiania etc. Ale może to tak jest, że im więcej na głowie, tym lepiej umie się wszystko zorganizować? Mam nadzieję, bo niekiedy mam wrażenie, że czas przecieka mi między palcami. Ale jak spadną na mnie zajęcia i wszystkie inne obowiązki, poradzę sobie i na pewno znajdę jeszcze czas na dodanie czegoś od czasu do czasu na blogu. Wierzę w to dzięki Tobie.

Ale ponieważ jeszcze wakacje, to dodaję ostatnie wakacyjne zdjęcie – pamiątkę z cudownej wycieczki zorganizowanej spontanicznie, ale bardzo udanej. Każdy dorzucił jakiś punkt wycieczki i zrobiła się z tego świetna wyprawa. Najbardziej będę chyba pamiętać jazdę po Krakowie – niesamowite przeżycia! Już nie mogę się doczekać powtórki.

2007/08/30

Wakacyjnie


Ach, wakacje... Wypoczywają wszyscy i wszystko. Nawet mój blog zorganizował sobie urlop. Ale jeden wpis w miesiącu musi się pojawić. Wpis wakacyjny. A jak wakacje, to oczywiście morze, a nad morzem moje ukochane mewy. W czasie kolonii w Trójmieście fotografowałam je, kiedy tylko mogłam. Mam więc zdjęcia mew lecących, spacerujących po piasku, siedzących, pływających, wypoczywających na molo etc. etc. Kolonie minęły bardzo szybko. Zostały po nich cudowne wspomnienia, mnóstwo zdjęć i tęsknota za morzem, plażą, za mewami, a przede wszystkim za nocnymi rozmowami bez końca.

2007/07/12

O Nim

Piękna, zgrabna i powabna. Taka właśnie była. I mądra. Ideał? Ideał jest zimny i niedostępny. Jak posąg. Ona była czuła, delikatna i wrażliwa. Wspominając jedno ze spotkań pomyślał o niej: Anioł. Uśmiechnął się lekko. To najlepsze określenie. Było w niej coś nieziemskiego. Nie mógł zrozumieć, skąd czerpała radość i siły do życia. Zawsze witała go uśmiechem i gotowa była zrobić wszystko, by go pocieszyć, by zaleczyć rany po kolejnym upadku, po kolejnej walce z codziennością. Znała jakieś magiczne sposoby, dzięki którym spływał na niego spokój, sposoby na przywołanie kojącego snu.
Jak mógł pomyśleć, że ta cudowna kobieta, ten Anioł zwróci na niego uwagę? Właśnie na niego. To niemożliwe. Zasługiwała na kogoś wspaniałego. A przynajmniej na jakiegoś dobrego faceta. Nie pasował do niej ktoś tak poraniony, jak on. Bo kim on był? Jeśli Aniołem, to tylko upadłym.
Przecież nie mógł wymagać, by zawsze była przy nim. Ciągnąłby ją za sobą. W dół. Tylko w dół. Nie chciał tego. Za bardzo… kochał ją? Nie zastanawiał się wcześniej, jak nazwać to uczucie. Może faktycznie to miłość? Na pewno była dla niego ważna. Bardzo. Dlatego wyjechał.
I może kiedyś zarzuci mu, że odebrał jej siebie, że pozbawił ją szans na szczęście, że zdecydował za nich oboje. Jak wyglądałoby dalsze życie, gdyby został, gdyby jednak byli ze sobą? Może by ją zniszczył, może zginęliby razem. A może nie… Przez krótką chwilę zobaczył ją przepełnioną radością na jego widok. Ale zaraz potem pojawił się inny obraz: ona płacząca. Płacząca z jego powodu. Nie! Nie może wrócić. Jego myśli i uczucia nie są teraz ważne. Ona nie może cierpieć. I nie będzie cierpiała bez niego. Nie będzie?

2007/06/25

O Niej

Nic ich nie łączyło. Prawie nic. Wspólni znajomi, jedna uczelnia. Kilka rozmów. Nic ważnego. Dlaczego więc wciąż wspominała słowa, gesty? Po dwóch latach!
Miłość? Przy pierwszym spotkaniu nie było gromów, trzęsienia ziemi, motylków w brzuchu. Było jednak coś niezwykłego. Poczuła, że może mu zaufać. Nie myślała, że powinna się zachować właśnie tak albo tak, że tego nie może zrobić. Po raz pierwszy w czyjejś obecności nie była spętana przez nieśmiałość. I jeszcze coś. W dziwny sposób obudził w niej radość. Wystarczyło słowo, gest, a wiedziała, że wszystko będzie dobrze. Nie wierzyła czy miała nadzieję. WIEDZIAŁA.
Bez niego czuła, że świat ją osacza i niszczy. Na niego otoczenie też działało destruktywnie. Powoli go zabijało. Razem jednak mogli stawić temu czoła. Zbudowaliby świat zupełnie inny od tego, który znali; taki, w którym mogliby żyć, w którym być może odnaleźliby szczęście. Wierzyła w to tak mocno, że nie potrafiła sobie wyobrazić życia bez niego. Przecież to nie miałoby sensu. Cała misterna konstrukcja, którą by stworzyła, kolejny raz runęłaby jej na głowę. Kolejny? Tak, próbowała już zapomnieć o tym, że tylko on potrafił wywołać uśmiech na jej twarzy samą obecnością, jednym słowem; że tylko on sprawiał, iż przez chwilę nie pamiętała o bólu, o ranach, które zadawano jej codziennie; że jedynie przy nim miała siłę podjąć walkę o każdy dzień, każdą chwilę. Nigdy się nie udało. Po każdej kolejnej klęsce zasypiała zapłakana.

2007/05/31

Znowu

- Co slychać? - pytasz
- W porządku - odpowiadam
A serce wyrywa się i krzyczy: Nieprawda! Od dawna nie jest w porządku. To tak bardzo boli, że nie daję już sobie rady. Przytul mnie i powiedz, że wiesz, że wszystko będzie dobrze, bo przejdziemy przez to razem.
Spieszysz się, oczywiście. Masz pełno spraw, obowiązków. Wiem. Ale przez to wcale nie jest mi lżej. Znowu zostaję sama. Z bólem. I z dobrą miną do złej gry.

2007/05/04

Opozycje

Budowanie swojego życia w opozycji do czyjegoś nie ma sensu. Będę w tym lepsza od niego. Pójdę do kosmetyczki, do fryzjera, "zrobię się na bóstwo". Niech żałuje, że mnie stracił! I tak sobie płynie dzień za dniem. Tylko w którymś momencie spostrzegasz, że to już nie jest Twoje Życie. To odwrotność jego życia. A Ty? Gdzieś po drodze się zagubiłaś. Nawet gdyby Twoje Życie nie było lepsze niż jego, będzie cudowne. Będzie Jedyne i Wyjątkowe. Będzie Twoje.

2007/04/21

Książkowo I

Miało być czasem coś o książkach, a do tej pory jakoś niewiele na ten temat napisałam. No to teraz będzie. Zaczęłam czytać pożyczone już dawno "Krótsze i dłuższe opowieści" Brandstaettera. Tytuł świetny, bo dokładnie określa, co się w środku znajduje. Mamy teksty na kilka linijek i takie na kilka stron. Teksty różnogatunkowe, bo nie można ich wszystkich zakwalifikować jako opowiadania czy nowele. Wiele z nich łączy zachwyt nad otaczającym światem. Niektóre opowieści są pozornie o niczym. Pozornie, bo Brandstaetter przypisuje znaczenie najdrobniejszym zjawiskom, dostrzega ich piękno. Kiedy czytam jego historyjki z Rzymem czy Jerozolimą w tle, tęsknię za latem, za leniwie płynącym czasem, za rozmowami przy lemoniadzie…

2007/04/09

O "Przebudzeniach" raz jeszcze

Kolejny raz obejrzałam "Przebudzenia" i znalazłam tam więcej świątecznych cech, niż przypuszczałam. W końcu to film o odrodzeniu (także metaforycznym, duchowym), o przemianie, o szukaniu szczęścia w najprostszych zdarzeniach, o radości życia, a właśnie to wszystko jest ważne w Świętach Wielkiej Nocy. Często zapominam, że jest we mnie jakaś cząstka dziecka (i powinna być), dzięki której można się cieszyć, że promienie słońca rozświetlają twarz w czasie spaceru, że ptaki radośnie śpiewają zwiastując nadchodzącą wiosnę (a może urządziły koncert specjalnie dla mnie?)... Jest w tym filmie scena, kiedy Leonard pierwszy raz wychodzi ze szpitala i stawia pierwsze kroki na schodach. W tym czasie obok po schodach wchodzi małe dziecko. Ich kroki są równie niepewne (mężczyzna musi się przecież uczyć wszystkiego na nowo), ale nie tylko w tym tkwi podobieństwo. Leonard pozostał dzieckiem. Choroba odebrała mu lata życia, ale nie zniszczyła dziecięcej radości, wrażliwości, życzliwości, ufności. Zależało mu, by inni również pielęgnowali w sobie te cechy, by nie zabijali ich z okazji pożegnania dzieciństwa i wkraczania w dorosłość.
Nieświąteczne cechy są również (bo to nie lekki, łatwy i przyjemny film zwalniający od myślenia, by można się skupić na trawieniu), ale mnie nie przeszkodziły w odbiorze.
Nie mogę się powstrzymać przed pochwałą pana Roberta De Niro. Brawo! Brawo! Brawo!

2007/04/07

W świątecznym nastroju

Kochani! Wyrwałam się na chwilkę z kuchni (skorzystałam z okazji, że placek siedzi sobie w piekarniku i chwilowo nie wymaga mojego zainteresowania), by złożyć Wam życzenia i skreślić (wyklikać?) kilka słów. Życzę radosnych Świąt Wielkiej Nocy spędzanych w zdrowiu, w atmosferze miłości. Życzę nadziei na lepsze jutro. Życzę, by te Święta przyniosły prawdziwe Odrodzenie. Oby udały Wam się wszystkie wypieki i inne przysmaki!
Odpoczywając, postarajcie się znaleźć wśród powtórkowej telewizyjnej papki coś naprawdę wartego uwagi. Polecam zwłaszcza "Przebudzenia" z De Niro, które TV4 wyemituje w niedzielę o 20.00. Może niezbyt świąteczny film, ale dobry, a rzadko pojawia się w TV (jak to bywa z dobrymi fiilmami).
Smacznego Jajka!

2007/03/31

Wiosennie


Niczym Koszałek Opałek wyruszyłam na wyprawę w poszukiwaniu Wiosny. Starałam się być jednak bardziej uważna, niż Krasnoludek z baśni Konopnickiej, który nie zauważył Wiosny, mimo że został przez nią lekko potrącony. Po drodze fotografowałam więc każdą napotkaną pszylaszczkę, fiołki, a nawet motyla, który zabłąkał się w lesie i dotrzymywał towarzystwa Wiosennej Ekipie. Jeszcze kilka takich wypraw i z pewnością powstanie album flory regionu. Pierwsze egzemplarze z dedykacjami powędrują oczywiście do Wiosennej Ekipy.
Może zdjęcie cytrynka-przewodnika zachęci Was, drodzy Czytacze, do podobnych wypadów.

2007/03/19

Życiowo

Ja: Chciałabym, żeby było tak, a nie tak, żeby zorganizowali ten kurs tu, a nie tam, żeby ktoś wpadł na pomysł takich czy innych spotkań etc.

Ty: Weź udział w tym, co jest. Spróbuj.

Ja: Nie podoba mi się to.

Ty: Realizuj więc swoje pomysły, a nie czekaj, aż zrobi to za Ciebie ktoś inny, byś wtedy mogła się przyłączyć.

Masz racje. Czas zdjąć życie z półki, na którą odłożyłam je jakiś czas temu, i trochę je odkurzyć. Dość czekania na Ten Właściwy Moment, by to zrobić. Dość tkwienia gdzieś w przeszłości. Czas na wiosenne porządki i poważne zmiany. Czas na... życie.

2007/03/09

Odezwa do Czytaczy - sprawy techniczne

Myślałam, że nic nie powstrzyma mnie od dodawania wpisów co jakiś czas, ale się pomyliłam. Wirusy, które wszyscy uwielbiamy, odcięły mnie od komputera na jakiś czas. A teraz nie mogę się odnaleźć w nowozainstalowanym systemie. W związku z nowymi ustawieniami znikną, przynajmniej na razie, polskie znaki z mojego bloga. Nie stanie sie on przez to bardziej międzynarodowy (takie są chyba założenia tego pomysłu z użyciem tylko liter ogólnie uznawanych), myślę nawet, że to może w pewien sposób utrudnić Wam czytanie, ale postaram się zrobić, co w mojej mocy, by to poprawić. Chyba potrzebuję pomocy jakiegoś dobrze tlumaczącego informatyka, bo kiedy wszystko działa, jest ok, ale jak coś jest nie tak, to już się gubię i nie rozumiem, czego ten komputer ode mnie wymaga. A technika podobno ułatwia życie. Nie każdemu.
Pozdrawiam serdecznie Starych i Nowych Czytaczy. Cieszę się , że jest Was coraz wiecej. Z drugiej strony, to większe wyzwanie pisać dla wielu. Będę się starała temu podołać.

2007/02/26

Puzzle

Życie to niezwykła układanka. Składa się z milionów cząstek. Puzzlem może być słowo, zdarzenie, spotkanie, zjawisko, gest, uśmiech... Nie zawsze na pierwszy rzut oka można zauważyć, że dana cząstka pasuje do reszty układanki, ale w którymś momencie doświadcza się czegoś w rodzaju objawienia - "Teraz rozumiem!" Kilka miesięcy temu koleżanka wspomniała w rozmowie o możliwości pracy w osiedlowej świetlicy. Niedawno znalazłam tam książkę, której poszukiwałam od około siedmiu lat. Nie wierzę w przypadek.
Przekonanie, że wszystko ma swój cel pomaga znosić porażki i cierpienie. Kiedy tracę wiarę w sens odpierania kolejnych ciosów jestem świadkiem przepięknego zachodu słońca, uśmiecha się do mnie spotkane na drodze dziecko, słyszę w radiu ulubioną piosenkę, odbieram podnoszącego na duchu sms-a albo zauważam, że ktoś ze słuchawkami na uszach zmierza na uczelnię dostosowując kroki do rytmu muzyki (podobnie, jak ja :)). Jest jeszcze mnóstwo innych drobiazgów, które nie pozwalają pogrążyć się w ponurych myślach i walczą o to, bym nie zapomniała, że "życie jest cudem".

2007/02/22

Opowieść o Przekorku

Dawno, dawno temu, kiedy nie marzono nawet o internecie, samolotach czy telefonach komórkowych, ludzie żyli sobie spokojnie w zgodzie z zasadami, które spisali w Wielkiej Księdze. Wszyscy ubierali się podobnie, zachowywali tak, jak nakazywały normy obyczajowe, mówili tylko to, co "wypada". W maleńkim miasteczku narodził się wtedy Przekorek. Długo i on przestrzegał zasad zapisanych w Wielkiej Księdze, ale pewnego dnia pomyślał sobie: "Dlaczego 'tak' zawsze znaczy 'tak', a 'nie' - 'nie'? Dlaczego ktoś ustalił, że to czy tamto jest dobre? Czy tak jest naprawdę?" Postanowił pozmieniać istniejące zasady i robił wszystko na przekór. Nie nosił najmodniejszych ubrań, mówił wszystko, co myśli i zachowywał się inaczej, niż wszyscy. Uznawano go za dziwaka czy szaleńca i nie przejmowano się nim. Ale Przekorek miał wielki dar przekonywania. Niektórzy pod wpływem jego podszeptów powoli zaczęli zmieniać swoje zachowania. Ponieważ jednak Przekorek nie mógł dotrzeć do wszystkich, zasięg tych zmian był niewielki. Ale nasz mały bohater i na to znalazł sposób. Pomyślał: "Gdybym tak mógł zamieszkać w głowie każdego człowieka! Wtedy dopiero byłaby zabawa!" Nieoczekiwanie życzenie Przekorka się spełniło. Stał się niewidzialnym duszkiem i zamieszkał w każdym z nas. To straszny śpioch, dlatego może bardzo długo się nie odzywać i nawet niekiedy o nim zapominamy. Ale gdy się obudzi, słyszymy jego podszepty i przypominamy sobie, że istnieje.
Dawno już nie słyszałam swojego Przekorka, ale obudził się we mnie dziś, kiedy usłyszałam po zmianie specjalności: "Podjęła pani słuszną decyzję". Duszek szeptał: "Słuszną, bo po waszej myśli?"
Witam Trzeciego Czytacza :)

2007/02/18

"... a wieczór taki piękny..."

Uwielbiam takie wieczory. Powrót z przemiłego spotkania. Zmrok jeszcze nie zapadł. Gwiazdy mrugają do mnie z ciemnogranatowego nieba. Wiatr delikatnie muska policzki i usta, rozwiewa włosy. Nie trzeba się nigdzie spieszyć. Słyszę tylko słabe tętno powoli przygotowującego się do snu miasta. Wszystko jest piękne. Nie drażni szum przemykających koło mnie nielicznych samochodów. Budynki zatopione są w półmroku. Mijani ludzie oświetleni tylko delikatnym światłem księżyca lub przydrożnych lamp. Idę zamyślona. Celebruję każdą upływającą chwilę.
Szczęśliwa.

2007/02/16

Filmowa sobota

Jutro w TV (co się rzadko zdarza) dwa wyjątkowo ciekawe filmy. Niestety, trzeba wybierać, bo o podobnej porze. Polecam obydwa.
"Jestem Sam" - wzruszająca historia ojca walczącego o prawa do wychowywania córki. W roli ojca o umyśle na poziomie kilkuletniego dziecka - świetny Sean Penn. Dla dziewczynki najważniejsza jest miłość, a nie poziom intelektualny opiekuna (TVN, 21.45)
"Przed egzekucją" - film, który utwierdził mnie w przekonaniu, że kara śmierci nie powinna być wykonywana. Nie można przekreślić człowieka nawet za dokonaną zbrodnię. Każdy może się zmienić. A nawet, jeżli nie, to czy wykonanie wyroku różni się od morderstwa dokonanego przez skazanego? Znów bardzo dobra rola Seana Penn'a (TVP2, 22.40)

2007/02/14

Kochanie na zawołanie

Post anty-walentynkowy, bo nie uznaję i nie obchodzę tego "święta". Potrzebujemy aż specjalnego, naznaczonego odgórnie dnia, by okazać sobie uczucia? Gdzie spontaniczność i wolna wola? To jak nakaz, że właśnie 14 lutego wszyscy mają być szczęśliwi i zakochani. Niektórzy szukają pary specjalnie na ten dzień, żeby tylko nie spędzać go samotnie, bo to "obciach". No jasne, to świetny pomysł spędzić z kimś obcym ten "wyjątkowy" wieczór. Nieważne, że to spotkanie może się okazać pomyłką. Byle tylko kogoś znaleźć. I żeby zdążyć na Walentynki. Straszne! A może trochę pomyśleć? Może lepiej okazywać sobie uczucia, kiedy mamy na to ochotę? Może to Ty powinieneś/powinnaś decydować z kim i kiedy chcesz się spotykać bez jakiejś kalendarzowej presji? A jeżeli to "święto miłości", to właśnie miłość powinna być najważniejsza, a nie te wszystkie wielkie firmy oferujące nam "cudowne walentynkowe prezenty" - kiczowate serduszka, buziaczki etc. Bo nie oszukujmy się - to im zależy na utrzymaniu niedawno narodzonej tradycji.
A na koniec jakże aktualne słowa Prusa: "Właśnie dlatego, że nie jesteśmy narodem wybranym, który kimś innym może wyręczać się w myśleniu, właśnie dlatego mamy obowiązek myśleć samodzielnie, nie chodzić ślepo cudzymi drogami, lecz wynaleźć swoją własną".

2007/02/12

Nieświadoma felietonistka

Czytając nudny wstęp do "Kronik" Bolesława Prusa nieoczekiwanie trafiłam na coś ciekawego (argument za tym, żeby czytać wszystko; nie wiadomo, gdzie i kiedy odkryjemy jakąś perełkę). Znalazłam cechy dziewiętnastowiecznego felietonu, które odnajduję też w swoich napisanych i planowanych notkach. Są to: bluszczowatość (rozumiana jako odniesienie do aktualnych wydarzeń, aluzyjność; generalnie wszelkie nawiązania do faktów zastanych), refleksyjność indywidualna, komentowanie osobiste (tego chyba u mnie najwięcej), nadbudowywanie "filozofii" nad faktami. Wszystko się zgadza. Tak zostałam felietonistką :) Jest jednak coś jeszcze - felietoniści w XIX wieku stanowili elitę dziennikarstwa. Nie lada wyzwanie. I chociaż zawsze bliżej mi było do literatury, niż do publicystyki, miło pomyśleć o sobie jako o początkujątcej filietonistce. A do literaturty stąd niedaleko. W końcu spod pióra Prusa wyszły nie tylko felietony.

2007/02/11

Wyjątkowość powszechna

Nie ma dwóch identycznych płatków śniegu. A dlaczego niektórzy ludzie zamiast cieszyć się ze swej niepowtarzalności, za wszelką cenę starają się upodobnić do kogoś innego? Wiązanie się z kopią idola ma być szczytem marzeń? Chyba coś tu jest nie tak. Nie ma dwóch identycznych osób. Różnimy sie od siebie wyglądem (nawet tak drobnymi szczegółami, jak kształt oczu, kolor włosów, odcień cery), zainteresowaniami, sposobem, w jaki wypowiadamy słowo "świetnie"... I to właśnie jest cudowne. Dlaczego nie podkreślić tych różnic? Po co je zacierać? Dzięki takim drobizagom możemy się wzajemnie uzupełniać. Każdy jest inny i ma na tym świecie swoje zadanie. Nawet jedno słowo, gest, czy spojrzenie obcej osoby może wiele zmienić w naszym życiu. Nie pozwolę, by wciągnięto mnie w bezkształtną, bezmyślną masę. Mam swoje zdanie i swój cel. Jestem wyjątkowa. Ty też.
Dziękuję, Ł.

2007/02/09

Narodziny Zaczytanej

Pierwszy dzień z życia mojego niby-bloga. "Niby", bo znajdą się tu bardzo różne wpisy. W jakiś sposób każdy post świadczy o mnie, ale oprócz przemyśleń, wynurzeń, refleksji, pojawią się też opinie o książkach, filmach, aktualnych wydarzeniach, zdjęcia. Czyli powstanie coś w rodzaju skrzynki, do której wrzuca się wszystko (to, co potrzebne i to, czego nie ma gdzie upchnąć) ? Wolę określenie: "niby-blog". Zapraszam.