2007/02/26

Puzzle

Życie to niezwykła układanka. Składa się z milionów cząstek. Puzzlem może być słowo, zdarzenie, spotkanie, zjawisko, gest, uśmiech... Nie zawsze na pierwszy rzut oka można zauważyć, że dana cząstka pasuje do reszty układanki, ale w którymś momencie doświadcza się czegoś w rodzaju objawienia - "Teraz rozumiem!" Kilka miesięcy temu koleżanka wspomniała w rozmowie o możliwości pracy w osiedlowej świetlicy. Niedawno znalazłam tam książkę, której poszukiwałam od około siedmiu lat. Nie wierzę w przypadek.
Przekonanie, że wszystko ma swój cel pomaga znosić porażki i cierpienie. Kiedy tracę wiarę w sens odpierania kolejnych ciosów jestem świadkiem przepięknego zachodu słońca, uśmiecha się do mnie spotkane na drodze dziecko, słyszę w radiu ulubioną piosenkę, odbieram podnoszącego na duchu sms-a albo zauważam, że ktoś ze słuchawkami na uszach zmierza na uczelnię dostosowując kroki do rytmu muzyki (podobnie, jak ja :)). Jest jeszcze mnóstwo innych drobiazgów, które nie pozwalają pogrążyć się w ponurych myślach i walczą o to, bym nie zapomniała, że "życie jest cudem".

2007/02/22

Opowieść o Przekorku

Dawno, dawno temu, kiedy nie marzono nawet o internecie, samolotach czy telefonach komórkowych, ludzie żyli sobie spokojnie w zgodzie z zasadami, które spisali w Wielkiej Księdze. Wszyscy ubierali się podobnie, zachowywali tak, jak nakazywały normy obyczajowe, mówili tylko to, co "wypada". W maleńkim miasteczku narodził się wtedy Przekorek. Długo i on przestrzegał zasad zapisanych w Wielkiej Księdze, ale pewnego dnia pomyślał sobie: "Dlaczego 'tak' zawsze znaczy 'tak', a 'nie' - 'nie'? Dlaczego ktoś ustalił, że to czy tamto jest dobre? Czy tak jest naprawdę?" Postanowił pozmieniać istniejące zasady i robił wszystko na przekór. Nie nosił najmodniejszych ubrań, mówił wszystko, co myśli i zachowywał się inaczej, niż wszyscy. Uznawano go za dziwaka czy szaleńca i nie przejmowano się nim. Ale Przekorek miał wielki dar przekonywania. Niektórzy pod wpływem jego podszeptów powoli zaczęli zmieniać swoje zachowania. Ponieważ jednak Przekorek nie mógł dotrzeć do wszystkich, zasięg tych zmian był niewielki. Ale nasz mały bohater i na to znalazł sposób. Pomyślał: "Gdybym tak mógł zamieszkać w głowie każdego człowieka! Wtedy dopiero byłaby zabawa!" Nieoczekiwanie życzenie Przekorka się spełniło. Stał się niewidzialnym duszkiem i zamieszkał w każdym z nas. To straszny śpioch, dlatego może bardzo długo się nie odzywać i nawet niekiedy o nim zapominamy. Ale gdy się obudzi, słyszymy jego podszepty i przypominamy sobie, że istnieje.
Dawno już nie słyszałam swojego Przekorka, ale obudził się we mnie dziś, kiedy usłyszałam po zmianie specjalności: "Podjęła pani słuszną decyzję". Duszek szeptał: "Słuszną, bo po waszej myśli?"
Witam Trzeciego Czytacza :)

2007/02/18

"... a wieczór taki piękny..."

Uwielbiam takie wieczory. Powrót z przemiłego spotkania. Zmrok jeszcze nie zapadł. Gwiazdy mrugają do mnie z ciemnogranatowego nieba. Wiatr delikatnie muska policzki i usta, rozwiewa włosy. Nie trzeba się nigdzie spieszyć. Słyszę tylko słabe tętno powoli przygotowującego się do snu miasta. Wszystko jest piękne. Nie drażni szum przemykających koło mnie nielicznych samochodów. Budynki zatopione są w półmroku. Mijani ludzie oświetleni tylko delikatnym światłem księżyca lub przydrożnych lamp. Idę zamyślona. Celebruję każdą upływającą chwilę.
Szczęśliwa.

2007/02/16

Filmowa sobota

Jutro w TV (co się rzadko zdarza) dwa wyjątkowo ciekawe filmy. Niestety, trzeba wybierać, bo o podobnej porze. Polecam obydwa.
"Jestem Sam" - wzruszająca historia ojca walczącego o prawa do wychowywania córki. W roli ojca o umyśle na poziomie kilkuletniego dziecka - świetny Sean Penn. Dla dziewczynki najważniejsza jest miłość, a nie poziom intelektualny opiekuna (TVN, 21.45)
"Przed egzekucją" - film, który utwierdził mnie w przekonaniu, że kara śmierci nie powinna być wykonywana. Nie można przekreślić człowieka nawet za dokonaną zbrodnię. Każdy może się zmienić. A nawet, jeżli nie, to czy wykonanie wyroku różni się od morderstwa dokonanego przez skazanego? Znów bardzo dobra rola Seana Penn'a (TVP2, 22.40)

2007/02/14

Kochanie na zawołanie

Post anty-walentynkowy, bo nie uznaję i nie obchodzę tego "święta". Potrzebujemy aż specjalnego, naznaczonego odgórnie dnia, by okazać sobie uczucia? Gdzie spontaniczność i wolna wola? To jak nakaz, że właśnie 14 lutego wszyscy mają być szczęśliwi i zakochani. Niektórzy szukają pary specjalnie na ten dzień, żeby tylko nie spędzać go samotnie, bo to "obciach". No jasne, to świetny pomysł spędzić z kimś obcym ten "wyjątkowy" wieczór. Nieważne, że to spotkanie może się okazać pomyłką. Byle tylko kogoś znaleźć. I żeby zdążyć na Walentynki. Straszne! A może trochę pomyśleć? Może lepiej okazywać sobie uczucia, kiedy mamy na to ochotę? Może to Ty powinieneś/powinnaś decydować z kim i kiedy chcesz się spotykać bez jakiejś kalendarzowej presji? A jeżeli to "święto miłości", to właśnie miłość powinna być najważniejsza, a nie te wszystkie wielkie firmy oferujące nam "cudowne walentynkowe prezenty" - kiczowate serduszka, buziaczki etc. Bo nie oszukujmy się - to im zależy na utrzymaniu niedawno narodzonej tradycji.
A na koniec jakże aktualne słowa Prusa: "Właśnie dlatego, że nie jesteśmy narodem wybranym, który kimś innym może wyręczać się w myśleniu, właśnie dlatego mamy obowiązek myśleć samodzielnie, nie chodzić ślepo cudzymi drogami, lecz wynaleźć swoją własną".

2007/02/12

Nieświadoma felietonistka

Czytając nudny wstęp do "Kronik" Bolesława Prusa nieoczekiwanie trafiłam na coś ciekawego (argument za tym, żeby czytać wszystko; nie wiadomo, gdzie i kiedy odkryjemy jakąś perełkę). Znalazłam cechy dziewiętnastowiecznego felietonu, które odnajduję też w swoich napisanych i planowanych notkach. Są to: bluszczowatość (rozumiana jako odniesienie do aktualnych wydarzeń, aluzyjność; generalnie wszelkie nawiązania do faktów zastanych), refleksyjność indywidualna, komentowanie osobiste (tego chyba u mnie najwięcej), nadbudowywanie "filozofii" nad faktami. Wszystko się zgadza. Tak zostałam felietonistką :) Jest jednak coś jeszcze - felietoniści w XIX wieku stanowili elitę dziennikarstwa. Nie lada wyzwanie. I chociaż zawsze bliżej mi było do literatury, niż do publicystyki, miło pomyśleć o sobie jako o początkujątcej filietonistce. A do literaturty stąd niedaleko. W końcu spod pióra Prusa wyszły nie tylko felietony.

2007/02/11

Wyjątkowość powszechna

Nie ma dwóch identycznych płatków śniegu. A dlaczego niektórzy ludzie zamiast cieszyć się ze swej niepowtarzalności, za wszelką cenę starają się upodobnić do kogoś innego? Wiązanie się z kopią idola ma być szczytem marzeń? Chyba coś tu jest nie tak. Nie ma dwóch identycznych osób. Różnimy sie od siebie wyglądem (nawet tak drobnymi szczegółami, jak kształt oczu, kolor włosów, odcień cery), zainteresowaniami, sposobem, w jaki wypowiadamy słowo "świetnie"... I to właśnie jest cudowne. Dlaczego nie podkreślić tych różnic? Po co je zacierać? Dzięki takim drobizagom możemy się wzajemnie uzupełniać. Każdy jest inny i ma na tym świecie swoje zadanie. Nawet jedno słowo, gest, czy spojrzenie obcej osoby może wiele zmienić w naszym życiu. Nie pozwolę, by wciągnięto mnie w bezkształtną, bezmyślną masę. Mam swoje zdanie i swój cel. Jestem wyjątkowa. Ty też.
Dziękuję, Ł.

2007/02/09

Narodziny Zaczytanej

Pierwszy dzień z życia mojego niby-bloga. "Niby", bo znajdą się tu bardzo różne wpisy. W jakiś sposób każdy post świadczy o mnie, ale oprócz przemyśleń, wynurzeń, refleksji, pojawią się też opinie o książkach, filmach, aktualnych wydarzeniach, zdjęcia. Czyli powstanie coś w rodzaju skrzynki, do której wrzuca się wszystko (to, co potrzebne i to, czego nie ma gdzie upchnąć) ? Wolę określenie: "niby-blog". Zapraszam.