2011/06/12

"Dawne listy"

Na zakończenie mojego projektu poetyckiego wybrałam Buczkównę. Nie znam nawet jej twórczości, ale sięgnęłam po tomik poezji i zainteresował mnie tekst "Dawne listy". To utwór o przemijaniu i o zmianach, jakie wraz z upływem czasu zachodzą w człowieku. Czy nadal jesteśmy tym, kim byliśmy siedem lat temu? A może jesteśmy inni niż wczoraj? Może każdego dnia umieramy, a później rodzimy się na nowo. Niby podobni, a jednak nie tacy sami. Czy można wrócić do przeszłości? Jeśli się zmieniamy, to powrót nie jest możliwy. Nawet, jeśli będziemy próbowali odtworzyć jakąś sytuację, uczucie, za każdym razem będzie to coś innego, bo sami jesteśmy już inni. Nasza droga prowadzi w przód. Nie da się żyć przeszłością. Historia jest ważna, bo nas kształtuje i powoduje w nas zmiany, ale nie może dominować w naszym życiu. Świat pędzi i zostawi nas daleko w tyle, jeśli nie będziemy próbowali nadążyć. Oczywiście, każdy idzie w swoim tempie. Nie trzeba biec. Można stawiać nogę za nogą, a nawet robić półkroczki, ale wciąż do przodu. Tempo naszego marszu może być zmienne. Ja czasem pędzę, a innym znów razem idę tak wolno, że mam wrażenie zatrzymania w miejscu. Oglądam się za siebie bardzo często, bo przeszłość daje mi siłę. Idę jednak przed siebie, bo jestem ciekawa, co i kogo jeszcze spotkam na swojej drodze.
Projekt zrealizowany. Dziękuję Czytaczom za śledzenie bloga, a sobie za konsekwencję i pisanie mimo skrajnego niekiedy zmęczenia. Zasłużyłam na chwilę oddechu. Projekt zadziałał mobilizująco i inspirująco, więc spełnił swoją rolę. Zachęcił mnie też do częstszego kontaktu z poezją i sięgania po teksty nieznanych mi twórców. Muszę teraz zaplanować kolejne pisarskie zadanie.

"Na Wawel"

Na dziś wybrałam wiersz Przybosia. Odkryłam go kilka lat temu, kiedy przygotowywałam analizę wybranego tekstu poetyckiego na teorię literatury. Opracowanie musiało być bardzo szczegółowe. Miało zawierać opis każdego środka stylistycznego, jaki pojawił się w wierszu. Trzeba było ponadto przygotować analizę wersyfikacyjną danego tekstu i jego interpretację. A wszystko to z odwołaniami do konkretnych artykułów teoretyczno-literackich. Zrezygnowałam wówczas z wiersza Przybosia z obawy, że nie będę potrafiła opracować tekstu w sposób, który zadowoliłby nadzwyczaj wymagającego doktora. Wybrałam wtedy Sebyłę. Sporo czasu spędziłam na analizie słownictwa górniczego, którego w jego wierszu nie brakowało, ale było warto. Teraz natomiast wracam do Przybosia. Nie boję się już uwag pana doktora. Nie muszę też dokonywać drobiazgowej analizy tekstu. Pozostaje sama przyjemność czytania i snucie refleksji.
Utwór Przybosia traktuje o ocalałym Krakowie. Miasto przetrwało zawieruchę drugiej wojny światowej (wiersz powstał w 1945r.). Fakt, iż dawna stolica Polski przetrwała atak nazistów, skłania do zastanowienia się nad historią miasta. W przeszłości miały tam miejsce zdarzenia zwyczajne, ale również takie, które miały istotne znaczenie dla losów naszej ojczyzny. W starych kamieniach zaklęta jest historia. Nie tylko w Krakowie. Świadomość, że ktoś był przede mną w danym miejscu sto, a może czterysta lat wcześniej, budzi we mnie szacunek do przeszłości i zachwyt nad światem. Magia historii drzemiącej w ziemi.

2011/06/11

"Podwaliny"

"Podwaliny" to bardzo krótki, ale jakże treściwy wiersz Staffa. Nauczyłam się go kiedyś na pamięć. Wydawało mi się, że dobrze jest znać teksty poetyckie, by móc w odpowiednim momencie zachwycić otoczenie piękną recytacją. Zapamiętałam sobie zatem ten krótki wierszyk. Pomyślałam wtedy, że jest zabawny. Dopiero później odkryłam jego głębsze znaczenie i niezwykle optymistyczne przesłanie.
Mamy oto osobę mówiącą, która nieustannie buduje. Wznosi budowlę najpierw na piasku, ale ponosi klęskę. Budynek runął. Zaczyna więc prace budowlane na skale. To również nie daje zadowalających rezultatów, mimo że podłoże powinno zapewnić stabilność. Co w takiej sytuacji robi nasz budowniczy? Nie rozkłada rąk, nie rezygnuje. Zmienia nieco plan. Zamierza zacząć od końca, "od dymu z komina". Czyż to nie hymn na cześć wytrwałości, optymizmu, cierpliwości, wewnętrznej siły, zdecydowanego dążenia do obranego celu?
W moim życiu budowle już nie raz się "zwaliły". Z uporem maniaka zaczynam za każdym razem od nowa. Czasem gmach stoi długo i wydaje się, że nic mu nie zagrozi. Innym razem jednak upada niemal natychmiast po ukończeniu. I chociaż często nie mam już siły, nie rezygnuję. W końcu wybuduję ten piękny i wytrzymały dom, chociażbym miała zaczynać "od dymu z komina".

"Niebo złote ci otworzę..."

Raz jeszcze Baczyński. Pod względem ilości omawianych wierszy stawiam go zatem na równi z Mickiewiczem. Ale mój stosunek do tych poetów nie jest jednakowy. Mickiewicza podziwiam i szanuję, a Baczyńskiego uwielbiam.
Na wiersz rozpoczynający się od słów: "Niebo złote ci otworzę" zwróciłam uwagę, gdy usłyszałam go w spektaklu telewizyjnym przygotowanym z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego. Wtedy to zachwycił mnie ten utwór.
Tematyka drugiej wojny światowej zawsze mnie interesowała. Byłam przerażona okrucieństwem oprawców, a jednocześnie zachwycona odwagą walczących. Kiedy jeszcze na tle bitew pojawiał się wątek miłosny, nie wypuszczałam książki z rąk.
U Baczyńskiego miłość splata się ze śmiercią. Trudny czas uniemożliwia zwyczajny związek kochających się ludzi. Poeta zastanawia się też w wielu swoich tekstach, jak doświadczenia wojenne wpływają na twórcę. Jak wymazać obraz wszechobecnej śmierci i pisać o pięknie przyrody? Jest to w ogóle możliwe? Można w tym miejscu postawić też pytanie o rolę i sens sztuki w obliczu cierpienia. Temat uniwersalny. Chyba mimo wszystko nie można rezygnować z działalności artystycznej, jeśli tylko istnieje taka możliwość, bowiem, moim zdaniem, sztuka ma moc terapeutyczną i ocalającą.

"Znów wędrujemy"

W moich poetyckich rozmyślaniach nie może zabraknąć tekstu Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Wracam do tematu podróży z wierszem "Znów wędrujemy". Nie da się ukryć, że z utęsknieniem czekam na możliwość wyjazdu. A na razie umilam sobie czas tekstami o podróżach, piosenkami i marzeniami.
Baczyński w swoim tekście przepięknie namalował słowami zachwycający pejzaż. Każdy szczegół został zauważony. Nie jest to jednak suchy opis krajobrazu. U Baczyńskiego nigdy nie brakuje emocji. Tutaj także są obecne, wplecione pomiędzy wersy obrazujące pomarańczowe drzewa i morskie fale.
Za każdym razem, kiedy czytam ten utwór albo słucham go w wykonaniu Grzegorza Turnaua, zachwyca mnie doskonała umiejętność operowania dźwiękami. Dzięki poecie nie tylko widzimy "malachitową łąkę morza", ale też słyszymy szum wody. Możemy też poczuć na powiew gorącego wiatru na policzkach oraz "zakrzepłą sól na nagich wargach". Tak sugestywne obrazy są dowodem niezwykłego warsztatu Baczyńskiego.
Muszę na koniec wspomnieć o zdumiewającej dojrzałości tak młodego twórcy.
Czekacie na jakieś złe słowo o Baczyńskim po tych zachwytach? Nic z tego. Baczyński jako poeta jest dla mnie wzorem cnót wszelakich.

2011/06/09

"Romantyczność"

Ballada Adama Mickiewicza stała się sztandarowym tekstem romantyków. Co w niej takiego porywającego? Szaleństwo bohaterki, konfrontacja realizmu z przestrzenią nadnaturalną. Przede wszystkim jednak poruszająca historia Karusi, której zawsze współczuję. Niby utwór dziewiętanstowieczny, a przecież jednostki nieakceptowane przez ogół spotykamy i dziś. "Dziwak", "freak" - tak nazywa się współczesne Karusie. Najczęściej przezwisko nie wystarczy. Trzeba dołączyć ostre uwagi, żarty, śmiech, bo chociaż jesteśmy tolerancyjni, to dziwactwa akceptować nie można. Szkoda, że tak mało się zmieniło od czasu starca ze szkiełkiem.

2011/06/08

"Grande valse brillante"

Wiersz Juliana Tuwima stał się piosenką. Recytowany brzmi równie pięknie jak z linią melodyczną w tle. Ma bowiem swój rytm, z którego przy czytaniu nie da się zrezygnować. Odpowiednią melodykę implikuje niejako taneczna tematyka utworu. A w czasie walca wybucha miłość. Poza tańczącymi nie ma nic, bo partnerka staje się dla mężczyzny całym światem, który wpadł mu w ramiona. I wszystko pięknie: bal, walc, śliczna kobieta. Opis panny jest dość frywolny, ale jeszcze tańczymy z tą parą i kibicujemy im, i zachwycamy się, i... stop. Kawaler ma dziurę w podeszwie. Czar pryska. Jak to? Ten siłacz, atleta, huzar? Rozczarowanie. A może rozbawienie? Bo mężczyzna staje się nagle bardzo ludzki, zwyczajny. Nie jest pośmiewiskiem. Ja mu raczej współczuję i trzymam kciuki, żeby nikt nie zauważył tej uszkodzonej podeszwy. A panna niech spojrzy łaskawym okiem spod długich rzęs na kawalera.

"Słońce"

Na przekór burzowej pogodzie wybrałam na dziś wiersz Jonasza Kofty "Słońce". Po raz pierwszy usłyszałam ten tekst na konkursie recytatorskim z okazji Pierwszego Dnia Wiosny i od razu się zakochałam. Utwór oczywiście dotyczy miłości - jednego z moich ulubionych tematów. Kofta spojrzał na uczucie w niecodzienny sposób. Nie ma tu cierpienia, niespełnionej miłości, wielkich namiętności. Są natomiast zakochani. I zwykłe uczucie, którego prostota zaznacza się wyraźnie na tle skomplikowanego świata zewnętrznego. Miłość stanowi więc wartość najważniejszą i punkt odniesienia dla człowieka. W trudnych chwilach to ona pomaga się odnaleźć. Przecież "to takie proste". Niczego nie trzeba już dodawać. Nie ma wszak nic ważniejszego od miłości.

2011/06/07

"Duszyczka"

Wiersz na dziś: "Duszyczka". Tym razem wybór nie był samodzielny, ale utwór został zaakceptowany przeze mnie ze względu na miłość do Różewicza, jak również na tematykę. Wszystko, co wiąże się z tajemnicą śmierci i zaświatów, jest dla mnie niezwykle ciekawe. Już w dzieciństwie lubiłam oglądać nagrobki na cmentarzach. Poważnie. Brzmi dziwnie, ale czułam tam spokój i czyjąś duchową obecność. Na studiach pisałam pracę z tradycji kultury o cmentarzach w regionie. Na dialektologii interesowały mnie obrzędy związane z pochówkiem. Żałuję, że moja babcia nie przechowuje już zdjęć, które dawniej robiło się zmarłym podczas czuwania przy trumnie. Jestem przekonana, że śmierć to nie koniec, dlatego temat ten mnie nie przeraża. Stanowi natomiast wielką tajemnicę. Co dzieje się później? Jak będziemy wyglądać? Z czego składa się dusza? Czy może zmieniać miejsce pobytu? Nawiedzać kogoś? Pomagać? Kiedy i w jaki sposób dusza opuszcza ciało? I tysiące innych pytań.
Okazuje się, że śmierć stanowi tajemnicę również dla Tadeusza Różewicza, który przecież spotykał się z nią tak często w czasie wojny. To dlatego osoba mówiąca w jego wierszu snuje rozważania dotyczące łączności duszy z ciałem. Co po człowieku zostaje? Gdzie umiejscowić charakter, osobowość - w ciele, czy w tytułowej duszyczce? Czy zmarli w jakiś sposób mogą wpływać na nasze życie? A może przemykają niezauważeni tuż obok nas? Jakkolwiek złowieszczo to zabrzmi - kiedyś każdy pozna odpowiedź na postawione pytania.

2011/06/03

"Ajudah"

Marzenie o dalekiej podróży zachęciło mnie do sięgnięcia po utwór "Ajudah", który pochodzi z cyklu "Sonety krymskie" Adama Mickiewicza. Porwałam się więc na wieszcza naszego narodowego. Zachwycają mnie te "spienione bałwany", które "zdobędą ląd w tryumfie i na powrót, zbiegi, miecą za sobą muszle, perły i korale". Fascynujący obraz morza. Przyroda, jak to w romantyzmie, nieujarzmiona i niebezpieczna, ale jakże piękna! Romantyzm z pewnością gdzieś w duszy mi gra. Ta dzikość i wolność, uczucia, z których każde (zarówno pozytywne, jak i negatywne) ma moc wprost porażającą. Do tego wszystkiego wschodnie tło, a więc nie tylko nieokiełznana przyroda, ale też żywa rosyjska dusza. Chyba jednak Wschód nie jest jedynym obszarem, który pozwala się pozbyć wszystkich ograniczeń. Myślę, że każda podróż może mieć moc wyzwalającą. Mam nadzieję...
Muszę wspomnieć jeszcze o zakończeniu sonetu. Zdaniem podmiotu lirycznego, uczucia rodzą poezję. Myślę, że leżą u podstaw sztuki w ogóle. Szczególnie tak silne wzruszenia i namiętności, jakie dominowały w epoce romantyzmu. Do tworzenia zachęcają też podróże. Zauważyłam, że im częściej wyjeżdżam (nawet niedaleko), tym większe pragnienie utrwalenia tych chwil odczuwam. Jakby nie wystarczyło mi zapamiętywanie. Muszę jeszcze fotografować, a często i opisywać. Jak wielka musi być chęć dzielenia się przeżyciami! Tymi smutnymi i radosnymi, zaskakującymi i zupełnie zwykłymi. A wszystko to część mnie. Podróże pomagają więc nie tylko odkrywać nowe miejsca, ale też sprawiają, że docieram do prawdy o sobie i wciąż dokładam nowe drobinki do mojej osobowości. Nawet najkrótsza wyprawa może się stać powodem wielkiej zmiany. Czasem wystarczy zwykły spacer.

2011/06/02

"XVII"

Jak należy kochać? Czym właściwie jest miłość? Uczuciem, czy tylko reakcją zachodzącą w naszym organizmie? Ważniejsza jest duchowość czy fizyczność? Jak rozpoznać prawdziwą miłość? Takie pytania stawiają sobie ludzie niemal od zawsze. Nic więc dziwnego, że zainteresowały one poetów. Miłość jest chyba najpopularniejszym tematem wierszy. Inspiruje też autorów piosenek, opowiadań, obrazów. Odwołania do niej znajdziemy w każdej dziedzinie działalności artystycznej człowieka. Nie można się zatem dziwić, że Pablo Neruda poświęcił owemu pięknemu uczuciu sto sonetów. Na dziś wybrałam jeden z nich - utwór, którego tytułem jest numer w cyklu - "XVII". Cały tekst stanowi piękne miłosne wyznanie. Podmiot liryczny próbuje opisać miłość. Stawia sobie trudne zadanie, ponieważ chce uchwycić migotliwe emocje. W jaki sposób osoba mówiąca w wierszu kocha? "Nie wiedząc jak ani kiedy, ani czemu (...), po prostu, bez zawiłości i bez pychy (...), w ten sposób, który nie rozróżnia jestem i jesteś". Piękne, prawda? Taka miłość prowadzi do niezwykłej jedności i bliskości tak doskonałej, że "ja" liryczne wyznaje: "zamykają się twoje oczy w moim śnie". Na przekór szybkiemu życiu i kultowi indywidualizmu takiej potęgi uczucia życzę.

2011/06/01

"Spróbuj opiewać okaleczony świat"

Smutek został, dlatego kolejny wiersz, który wybrałam, jest o próbie odnalezienia sensu w świecie i poszukiwaniu radości w prostych zjawiskach - "Spróbuj opiewać okaleczony świat" Adama Zgajewskiego. Mimo że człowiek ma świadomość zła, jakie istnieje na świecie, że pamięta o zbrodniach, wojnach i katastrofach, nie pozwala, by rozpacz dominowała. Uparcie dąży do odkrycia dobra i pielęgnuje wspomnienia przyjemnych chwil. Pamięta o zabawach z dzieciństwa, o miejscach, które odwiedził, ludziach, których poznał. Przechowuje obraz uśmiechu ukochanej osoby, zachodu słońca oglądanego na plaży. Nie pozwala, by te ważne momenty przeminęły. Nieustannie przywołuje je w pamięci, by dały mu siłę i nadzieję. Wie, że świat został "okaleczony". Był świadkiem czyjegoś cierpienia, stracił kogoś bliskiego. Pamięta o tym i zapomnieć nie może, bo inaczej jego obraz świata byłby nieprawdziwy. Mimo wszystko jednak chwyta się wspomnień radosnych jak ostatniej deski ratunku. Bo świat wciąż zachwyca.

2011/05/31

"Nie ma dla mnie miejsca..."

Trudny dzień i trudny temat - cierpienie w jednym z moich ulubionych tekstów poetyckich - w wierszu Kazimiery Iłłakowiczówny "Nie ma dla mnie miejsca..."
Trudno znaleźć swoje miejsce w świecie. Czasem pomogą w tym przyjaciele, ale i tak najważniejsza część pracy należy do nas. To my musimy samych siebie zdefiniować i zbudować własną hierarchię wartości. Czasem ustalone przez nas zasady nie pozwalają nam na przynależność do grupy. Poczucie odmienności, niedopasowania, ale także niezgoda na określony typ zachowań nie pozwalają na nawiązanie bliższych kontaktów, na zaufanie. Taki właśnie oderwany od społeczności jest podmiot liryczny w utworze Iłłakowiczówny. Nie znajduje swojego miejsca pośród ludzi, ponieważ widzi tam tylko skłonność do krzywdzenia innych. W obliczu zła osoba mówiąca we wspomnianym wierszu decyduje się na krok niezwykle odważny. Staje się żywą przegrodą, która ma oddzielić dwa przeciwne ugrupowania. Podmiot liryczny staje się w ten sposób dobrowolną ofiarą. Poprzez swoją śmierć chce odkupić wszystkich pozostałych ludzi. Znamy? Aluzja do losów Chrystusa jest zaznaczona bardzo wyraźnie: sprzeciw wobec krzywd i zła, śmierć bez winy. Co dalej? Śmierć wystarczy, by naprawić świat? Nie. Byłaby to tylko dodatkowa porcja cierpienia, które i tak jest wszechobecne. Potrzeba zatem nadziei i jest ona zasygnalizowana w ostatnim wersie utworu. Wspomnienie o "NIEDZIELI" jest odwołaniem do Zmartwychwstania. Sprawia tym samym, że poświęcenie nabiera sensu, że cierpienie nie jest bezowocne. Ofiara odnosi więc zwycięstwo, którego znaczenie podkreślone zostało w zapisie ostatniego słowa w tekście. "NIEDZIELA" nie może się wszak równać z krzywdą i cierpieniem. Czyż to nie optymistyczne, nobilitujące spojrzenie na ból i trud w życiu człowieka?

2011/05/30

Projekt poetycki

Mimo dobrych chęci, znów długo nie pisałam. Mój blog przysypia. Znalazłam na szczęście sposób na to, żeby go obudzić i zmobilizować siebie do działania.
Oficjalnie zapowiadam rozpoczęcie projektu poetyckiego. 14 dni - 14 wierszy. Będą się tu pojawiały moje przemyślenia dotyczące kolejnych tekstów. Nie będzie to dogłębna analiza, ale raczej zapis odczuć. Mam nadzieję, że to pierwszy z wielu projektów. Jeśli uda mi się go zrealizować, mam już pomysły na kolejne. Nie będę jednak wybiegać daleko w przyszłość. Zaczynam. Trzymajcie kciuki!
Na dobry początek wiersz o snach, marzeniach - utwór Marii Victorii Atencii, współczesnej poetki hiszpańskiej. To mój pierwszy kontakt z autorką. Książka z poezją hiszpańską kupiona dwa lata temu w Krakowie leżała na półce odkładana wciąż na później, jak gdyby miała nabrać przez to wartości. Teraz wreszcie trafiła tam, gdzie jej właściwe miejsce - do dłoni Zaczytanej.
Jakiś czas zastanawiałam się, który tekst wybrać na początek i zdecydowałam, że będzie to "Morze". Głównie z sentymentu, bo uwielbiam plaże, fale, krzyki mew. Ale też dlatego, że często zastanawiam się nad granicą jawy i snu, nad barierą pomiędzy rzeczywistością, a tym, jak ją postrzegamy. Według mnie, właśnie tego dotyczy ten wiersz. Życie "między trumną a balią się unosi", a my płyniemy łodzią czasem śniąc, czasem budząc się otoczeni wodą. Może granicy pomiędzy marzeniem a realnością nie trzeba wyznaczać? Może wystarczy wszystko ze sobą pogodzić i po prostu żyć? Można wtedy w zachwycie wpatrywać się w bieg wody, siedząc na skraju łóżka razem ze swoim snem.