Na dziś wybrałam wiersz Przybosia. Odkryłam go kilka lat temu, kiedy przygotowywałam analizę wybranego tekstu poetyckiego na teorię literatury. Opracowanie musiało być bardzo szczegółowe. Miało zawierać opis każdego środka stylistycznego, jaki pojawił się w wierszu. Trzeba było ponadto przygotować analizę wersyfikacyjną danego tekstu i jego interpretację. A wszystko to z odwołaniami do konkretnych artykułów teoretyczno-literackich. Zrezygnowałam wówczas z wiersza Przybosia z obawy, że nie będę potrafiła opracować tekstu w sposób, który zadowoliłby nadzwyczaj wymagającego doktora. Wybrałam wtedy Sebyłę. Sporo czasu spędziłam na analizie słownictwa górniczego, którego w jego wierszu nie brakowało, ale było warto. Teraz natomiast wracam do Przybosia. Nie boję się już uwag pana doktora. Nie muszę też dokonywać drobiazgowej analizy tekstu. Pozostaje sama przyjemność czytania i snucie refleksji.
Utwór Przybosia traktuje o ocalałym Krakowie. Miasto przetrwało zawieruchę drugiej wojny światowej (wiersz powstał w 1945r.). Fakt, iż dawna stolica Polski przetrwała atak nazistów, skłania do zastanowienia się nad historią miasta. W przeszłości miały tam miejsce zdarzenia zwyczajne, ale również takie, które miały istotne znaczenie dla losów naszej ojczyzny. W starych kamieniach zaklęta jest historia. Nie tylko w Krakowie. Świadomość, że ktoś był przede mną w danym miejscu sto, a może czterysta lat wcześniej, budzi we mnie szacunek do przeszłości i zachwyt nad światem. Magia historii drzemiącej w ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz