2013/06/30

Ernest Hemingway "Zielone wzgórza Afryki"


Po Białym Kruku rozpoczęłam kolejną przygodę z męską prozą. Tym razem tropem kudu powędrowałam aż do Afryki razem z Ernestem Hemingwayem.
Chociaż nie jestem zwolenniczką polowań i nie potrafię zrozumieć, jaką przyjemność można odnajdywać w zabijaniu, to jednak nie poddałam się i przeczytałam do końca opowieść autora Pożegnania z bronią. Na szczęście, nie ma tu wielu drastycznych opisów. Można się natomiast przygotować na wędrówki po tytułowych "zielonych wzgórzach Afryki", tropienie zwierzyny, wieczorne rozmowy przy ognisku. Dla mnie najciekawsze były wypowiedzi dotyczące literatury, współczesnych pisarzy oraz tworzenia. Padają one podczas dyskusji toczonych przy blasku ognia. Otrzymujemy na przykład receptę na dobrą prozę:
"Najpierw musi być talent, wielki talent. Talent taki, jaki miał Kipling. Potem musi być dyscyplina. Dyscyplina Flauberta. Dalej musi być koncepcja, czym to może się stać, i bezwzględna sumienność, tak niezmienna jak wzorzec metra w Paryżu, żeby nie dopuścić do fałszu. Następnie pisarz musi być inteligentny, bezinteresowny, a nade wszystko musi przetrwać. Proszę spróbować zebrać to wszystko w jednym człowieku i kazać mu przejść przez wszystkie wpływy, jakie cisną na pisarza. Najcięższą rzeczą dla niego jest przeżyć i wykonać swoją pracę, a to dlatego, że czasu jest tak mało" (Ernest Hemingway, Zielone wzgórza Afryki, Warszawa 1984, s. 23).
Dla podobnych fraz warto było wędrować z pisarzem. Wolę jednak inne jego książki.

1 komentarz:

adam pisze...

Ano właśnie. Warto "Wzgórza..." przeczytać choćby dla świetnych, celnych cytatów. Podanego wyżej nie pamiętałem, ale muszę zanotować, bo wartościowy.
Pamiętałem inne, w ktorych Hemingawy pisze o miłości, o polowaniach. Serwuje obraz życia wymagającego wysiłku, ale odpłacającego sowicie poczuciem spełnienia.
Ja z kolei dzięki tym opowiadaniom otworzyłem sie na Hemingwaya, jako autora, ktory tak ostro i tak sugestywnie swoim surowym stylem może pisać o pasjach.