2013/09/20
Lynn Flewelling "Szczęście w mrokach"
Chyba nigdy nie spotkałam osoby, która narzekałaby na nadmiar szczęścia. Wiadomo przecież, że szczęście się przydaje. Jest bardzo pomocne na co dzień, a niekiedy - wręcz niezbędne. Na przykład w mrokach.
Chociaż nie jestem wielką fanką fantasy, od dawna chciałam przeczytać książkę Lynn Flewelling. Słyszałam o niej tyle pozytywnych opinii, że chciałam się wreszcie przekonać, ile warte jest Szczęście w mrokach. Nie żałuję. Przez ponad pięćset stron podążałam za bohaterami coraz dalej w mrok. Śledziłam ich losy z rosnącym zainteresowaniem, a na koniec... poczułam niedosyt. Chciałam wiedzieć, co później działo się z postaciami, które zdążyłam już polubić. Chciałam też wyjaśnić zarysowane zaledwie tajemnice ich przeszłości. Żeby te swoje zachcianki spełnić, będę musiała sięgnąć po kolejne części cyklu. Przede mną zatem jeszcze mnóstwo niezwykłych przygód! Powiem więcej: chętnie poznam inne oblicza literatury fantasy i w następną podróż wybiorę się być może w towarzystwie Wiedźmina :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz